poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kurą żem?

Zaznaczyłam ten artykuł do przeczytania gdy się ukazał, czyli w marcu 2012, czyli dawno temu. I tak jak wtedy grzebałam w błocie jak bohaterka tekstu, tak grzebię i teraz, a przecież minął szmat czasu i tak wiele się zmieniło więc POWINNAM być "mondrzejsza". A jednak niekoniecznie, bo skoro strach to zaraz za nim paraliż i skupienie na tym, na czym skupienia być nie powinno.
Do zmian, człeku, bierz się za zmiany!
Hm, pierwsza już jest. Na poziomie mózgownicy (móżdżku? hiehie) bo widzę. I woli - bo chcę.


Temat: „Wykaż związek kury domowej z życiem duchowym”. Proszę bardzo…

Ojciec Enrique – jeden z charyzmatycznych włoskich kapłanów pracujących w slumsach Sao Paulo opowiadał nam o tym, że babcia uczyła go, jak się unieruchamia kurę. Trzeba narysować na asfalcie linię, a potem chwycić kurę i zbliżać ją powoli do tej linii. Ona w pewnym momencie dostaje tak zwanego strita, zeza, fiksuje, jest ogłupiała. To ją paraliżuje – opowiada dominikanin o. Wojciech Prus, który słyszał ten wykład o drobiu – Człowiek tak skupia się na swym grzechu, że w pewnym momencie nie widzi niczego innego tylko tę jedną linię. I to go paraliżuje. Przykład jest genialny. Ja nie wiedziałem, że kury tak mają. Ale wierzę tym kapłanom, bo ci faceci pochodzą z Sardynii, z kontekstów wiejskich (śmiech).
To genialne w swej prostocie wytłumaczenie słów psalmisty: „Grzech mój jest zawsze przede mną”. Ten bezbłędny werset dotyka mnie od lat. Skupiony na własnym grzechu nie widzę niczego poza nim. Skupiony na cieniu nie dostrzegam promieni słonecznych. Grzech jest przede mną. Wyprzedza mnie, zasłania wszystko wokół.
Miał rację Baal Szem Tow nauczający: „Świat jest pełen świateł i tajemnic, a człowiek zasłania się przed nimi swoją małą dłonią”.
Ale wracajmy do kury.
Ks. Franciszek Blachnicki na przykładzie gallus gallus domesticus (kury domowej) wyjaśniał nasze tendencje do „równania w dół”.
– Grzebiemy w ziemi, w grzechu. I uznajemy to za nasz naturalny stan – opowiadał – Od czasu do czasu podskoczymy, pofruniemy, ale tylko po to, by znów wylądować w błocie. Tymczasem to nie jest nasz naturalny stan! Naszym środowiskiem naturalnym jest trwanie w łasce, a nie broczenie w grzechu. Jesteśmy stworzeni do rzeczy większych…
„Gdy spoglądam na siebie oczami innych ludzi, dochodzę do wniosku, że jestem całkiem przeciętną osobą. Patrząc na siebie od wewnątrz, uważam siebie za kogoś jedyne­go i niepowtarzalnego, za kogoś wyjątkowo cennego, kogo nie sposób zastąpić” – opowiadał Abraham Joshua Heschel.
I co tu dużo gadać, miał, kurczę, rację.

treść z http://gosc.pl/doc/1098900.O-kurka





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz