poniedziałek, 15 lipca 2013

... jak auto

I znowu dostałam. Komplement. A wcale się nie prosiłam, a już na pewno nie o tego typu ludzi, co siedzą całymi dniami na ławce w parku sącząc chmielowy napój gazowany. Bo nigdy nie wiesz jak bardzo procentowy to człowiek i jakie ma zamiary. No ale że tuż obok "typa" dwukrotnie się przechadzałam to mogę tylko sobie podziękować. I Synowi, bo kręciłam się tam dzięki niemu, bo primo po pierwsze najpierw trza było się sensownie z auta wypakować, a młodej matce z Dzieciorem pod pachą ruchów ekspresowych brakuje a Syn na etapie rękonoszenia, oraz primo po drugie wrócić po pampersa bo ten co w użyciu był zużył się i zwyczajnie "puścił soki".

Nagle słyszę głos "typa" - pana w słusznym wieku, wakacjującego z przyjacielem na ławeczce w parku, trzymając w dłoni napój hlodzący.

"Typ" nr 1: "Jest pani piękna jak pani samochód."
"Typ" nr 2: "Co ty gadasz?! Pani jest piękniejsza niż ten samochód!!" - poprawił swego przedmówcę. "I ma pani piękne dziecko."
Ja: "O, tutaj ma pan całkowitą rację."

I nie chodziło mi o to, że NIE JESTEM piękna jak moje auto (gwoli informacji: śmigam dwuletnią Skodą Fabią, czerwoną, całkiem czystą z zewnątrz - zatem do najbrzydszych aut nie należy, a mi w czerwonym ładnie, tak mówią). No co, zwyczajnie onieśmielił mnie ten komplement. Oryginalny, niepowtarzalny, i dźwięczy cały czas w uszach. Dobrze, że nie jeżdżę autobusem...





1 komentarz: