Poczucie ulgi gdy zeżresz żabę? A jakże! Cudne poczucie zwycięstwa,
duma, rogal na facjacie, odprężenie, wolniejsze tętno, luz i zwyczajna
ludzka radocha. Juppi!!
Zeżarłam żabę, ale nie dosłownie. Bo jakże by inaczej. W głowie mi
huczą: "Zrobiłam to, udało się!", "Nareszcie!", "Yes, yes, yes!". I już
nie odwracam wzroku od kartki, na której mam jasno i czytelnie zapisane,
co jest do wykonania. I już nie przepisuję - tydzień po tygodniu -
listy zadań i nie umieszczam tej ropuchy gdzieś pomiędzy, żeby może jej
nie zauważyć, żeby ją przeoczyć, zapomnieć. I już nie węszę czy mąż
niewdzięcznik nie zagai, czy abym przypadkiem nie zrobiła tego czy
owego. I już nie zmieniam tematu rozmowy a co by nie wywlec śmierdzącej
kwestii. TERAZ śmiało mogę mówić o TYM, od czego jeszcze przed chwilą
uciekałam nawet w myślach.
Jak to jest, że tyle się zbierałam do wykonania tego, bądź co bądź, WYKONALNEGO zadania?!
Dlaczego w nieskończoność to przekładałam. Wiadomo przyjemne rzeczy wykonuje się ot tak - pstryk, i już.
A tu na moje własne, osobiste, prywatne życzenie z maleńkiej żaby wyrósł
ropuch tak nieprawdopodobnie obleśny, że żyć mi już nie dawał
wstręcioch paskudny, BLE! (celowe użycie płci brzydkiej, no właśnie z
racji jej brzydkości. Ałć!).
W końcu, jak to jest - przecież jestem po lekturze poczytnego poradnika
"Zjedz tę żabę" autorstwa Briana Tracy'ego, który powinien wnieść
cudowne rozwiązania do mojego życia, jestestwa, domu.
A tu d.... i to taaaaaaaaaaakaaaaa blada.
Wniosek - niczym jest teoria w zderzeniu z rzeczywistością i wyborami
=> decyzjami => krokami jakie należy podjąć, żeby wykonać to, co
jest do wykonania.
Jak się SAMA do roboty nie weźmiesz (i to w te pędy!), to nie łudź się
(nie łóć śę - hehe, nie mogłam się oprzeć) - SAMO się nie wykona.
Wniosek nr 2 - SAMA nie równa się SAMO. Osobista Eureka, Everest. Hje
hje.
PS. To teraz muszę (wrrrróć! CHCĘ) znaleźć dla siebie nagrodę za wykonaną pracę. Ouuuu jeeeee!! :-)
Ciastko właśnie zjadłam - to nie..
Ciuch ostatnio sobie kupiłam i nie zdążyłam go nawet włożyć, więc też nie...
Hmm...
Książkę, o której rozmyślałam tez już mam. Tylko żeby teraz na moje życzenie nie zamieniła się w żabę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz